2/08/2013

1st chapter

Vanille’s POV:

Stałam na starym moście. Było około wpół do pierwszej w nocy, ale księżyc świecił bardzo mocno, więc mogłam wszystko dokładnie widzieć. Wiatr rozwiewał moje włosy. Nienawidziłam tego, ale byłam zbyt zajęta, żeby zwracać na to uwagę. Wolałam skupić się na wodzie. Bryza pchała fale w moją stronę. Nie mogłam uwierzyć, że mogę dostrzec całą perfekcję w jednej rzece. Każdy jej ruch był idealny. Żałowałam, że nie mogę mieć czegoś, co będzie mnie tak traktować.
Miałam na sobie tylko białą koszulkę, ale to nie miało dla mnie znaczenia w tamtym momencie. Nie myślałam czysto, bo po kilku drinkach czułam się oszołomiona. Myśli błądziły po mojej głowie. Dla wszystkich byłam nikim. I to mnie zabijało. Świadomość, że nie miałam nikogo, że wszyscy chcieli mojej śmierci. Byłam pewna mojej decyzji. Musiałam zrobić to dla świata, żeby uratować ich ode mnie. Byłam po prostu problemem, głupim przypadkiem, chorym psychicznie dzieckiem, którego nikt nie potrzebował…
Wzięłam głęboki oddech…
Nagle usłyszałam silnik samochodu. Zignorowałam to. Byłam już o krok od postawienia nogi naprzód, żeby pozwolić mojemu ciału swobodnie spadać do zimnej wody, żeby zapomnieć kim jestem. Usłyszałam, jak samochód zatrzymał się blisko mnie. Dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że poczułam ciarki na całym ciele. Zamarłam.
-Hej! Co ty robisz? – usłyszałam głos za mną.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam niewyraźną osobę, chłopaka. Poznałam to po krótkich włosach i sposobie zbliżania się do mnie. Przestraszyłam się, więc zrobiłam krok naprzód i… Straciłam kontrolę. Nie czułam już wiatru. Zamknęłam oczy. Tak właśnie miało być. Nigdy bym nie zrobiła tego na własną rękę. Pomógł mi. Niech Bóg go błogosławi.
Poczułam zimną falę na całym moim ciele. Próbowałam wziąć oddech, ale było już za późno. Woda wypełniała moje płuca po brzegi i wiedziałam, że nie ma już ucieczki. „Chciałaś tego” –usłyszałam głos w mojej głowie. Skinęłam głową i zatrzymałam opór.
Naraz ktoś złapał moją rękę i pociągnął mocno. Poczułam wiatr na twarzy, ten sam co wcześniej, ale znacznie zimniejszy. Nie potrafiłam nawet otworzyć swoich oczu. Nie mogłam sobie wybaczyć, że byłam tak blisko od swojego celu. Ktoś położył mnie na trawie. Ręce na mojej klatce piersiowej wywołały u mnie wyplucie litrów wody. Kiedy przestałam się dusić, otworzyłam powoli oczy i ukazała mi się twarz męska. Usiadłam i przytuliłam swoje nogi ze strachem w oczach. Wyciągnął do mnie rękę. Poruszyłam się trochę.
-Nie  – powiedziałam ochrypłym głosem. Nadal miałam wodę w płucach.
Nic nie powiedział, tylko położył się na trawie, patrząc w gwiazdy. Nie widziałam w nim zmęczenia. Jego spojrzenie było bardzo ożywione. Przełknęłam głośno ślinę. Na ten dźwięk odwrócił głowę w moją stronę i oblizał usta. Był cały mokry. Obserwowałam go uważnie. Miał piękne, brązowe oczy.
-Powinnaś pojechać do domu. Podwieźć cię?  – przerwał ciszę.
-Ja.. Ja nie mam domu – powiedziałam i przygryzłam moją dolną wargę.
-No dalej – wstał, pomagając mi zrobić to samo.
-Ale.. – próbowałam coś powiedzieć, ale zostałam uciszona krótkim „shhhhh..”
Chłopak zdjął kurtkę i założył ją na mnie. Przypomniałam sobie, że byłam prawie naga i poczułam, jak moje policzki robią się ciepłe. Wiedział, że jestem w szoku , więc wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę drogi, gdzie zostawił swój samochód. Kiedy tam dotarliśmy, przerwał ciszę.
-Wejdź – mogłam zauważyć uśmiech na jego twarzy.
-Nie mam domu, zapomniałeś? – powiedziałam niepewnie.
-Nie zapominaj, że ja mam – uśmiechnął się, bo stałam z otwartymi ustami, nie wiedząc co powiedzieć.
Zbliżył się i wyszeptał.
-Uratowałem cię, zaufaj mi, nie chcę ci zrobić krzywdy – powiedział z powagą w głosie.
-Um.. Nie wiem, zawsze możesz być psychopata, albo cokolwiek – powiedziałam wolno, spoglądając w jego oczy.
-Po prostu wejdź, proszę – pokiwałam głową i pozwoliłam mu otworzyć drzwi od samochodu. Usiadłam i chwilę później on zrobił to samo.
-Jak masz na imię, shawty?  – zapytał, odpalając silnik. Odwróciłam głowę w jego stronę.
-Um.. Vanille – nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak się nazywał.
-Kochane imię – powiedział i włączył radio. Zarumieniłam się. Usłyszałam muzykę i moje ciało zaczęło mimowolnie kołysać się w rytm. – Jesteś pijana, wiesz? – zachichotał.
-Nie obchodzi mnie to. Chcę umrzeć – schowałam twarz w moje dłonie, biorąc głęboki oddech. Nic nie powiedział, Była cisza pomiędzy nami na chwilę i nie mogłam jej znieść. Musiałam poczuć czyjś głos. – Czemu jesteś taki cichy? Mam na myśli, nie chcesz ze mną rozmawiać, czy co?
-Nie możemy rozmawiać – oblizał swoje usta. – Nie kiedy, jesteś w takim stanie.
-Jakim? – zapytałam, bacznie obserwując każdą jego reakcję.
-Za dużo pytań, kochanie – powiedział delikatnie.
Po tym, jak zatrzymał swój samochód, zauważył, że zasnęłam. Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni, gdzie położył mnie na łóżku w jego kurtce. Usłyszałam, że zaczął odchodzić.
-Nie idź – szepnęłam.
-Co? Dlaczego? – zapytał zszokowany.
-Chodź.
-Okej.. – odpowiedział zaskoczony moim zachowaniem i położył się obok mnie. Czułam jak jego ciepłe ciało sparaliżowało. Wiedziałam, że czuł się dziwnie w tej sytuacji.
W każdym razie, byłam zbyt zmęczona, żeby myśleć o nieznajomym obok mnie.






Aye! Tu Vanessa. Jak wrażenia? Musiałam jakoś zacząć.. MAM NADZIEJĘ, ŻE DOWIE SIĘ WIECEJ O OBCYM...... A może nie jest w niebezpieczeństwie? A może jest? To Kamili wybór. Mam nadzieję, że się podoba :)
~@BelieberVans

1 komentarz:

  1. Podoba mi się :) Mam prośbę, czy mogłybyście piać to opowiadanie też w języku polskim? Angielski jest cool, ale o wiele wygodniej czytałoby się to w języku polskim.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń