2/20/2013

8th chapter

          Justin's POV:


Policjant szedł wolnym krokiem w naszą stronę. Vanille zaczęła szybciej oddychać. Mogę powiedzieć, że dyszała.
-Nie martw się, shawty. Mam plan - uspokoiłem ją.
Wysiadłem wolno z samochodu, gdy policjant stał już przede mną.
-W czym problem? - zapytałem go, próbując zrelaksować się maksymalnie.
-Znasz tę dziewczynę? - pokazał mi zdjęcie Vanille.
-Um - przyjrzałem się zdjęciu. - Nope, co się z nią stało?
-Szukamy jej. Ukradła pięćdziesiąt tysięcy dolarów i drogi alkohol. Jeśli wiesz o niej cokolwiek, proszę, powiedz mi - spojrzał się na samochód. Starałem się zasłonić tyle, ile to było możliwe.
-Nigdy nie widziałem tej dziewczyny - znowu go okłamałem.
-Okej, dziękuję - odszedł bardzo wolnym krokiem.
Odwróciłem się i chciałem już wsiąść do samochodu, gdy usłyszałem coś, na co moje serce zaczęło walić jak szalone.
-Vanille Willson jest w samochodzie! - krzyknął inny policjant.
-Kurwa - syknąłem i wskoczyłem do samochodu na miejsce pasażera, bo Vanille zdążyła zmienić siedzenie. Policjant stanął przed samochodem i nie wiedzieliśmy co zrobić. Nie było wyjścia. Wóz policyjny za nami, policjant przed samochodem.. Kolejny zaczął do nas podchodzić..
-Co teraz? - zapytałem ją zszokowany.
Nie odpowiedziała. Nacisnęła pedał gazu i.. zauważyłem, jak ciało ludzkie leci w powietrze. Zabiła go na moich oczach. Zamarłem. Dosłownie. Otworzyłem szerzej oczy. Miałem dziwne myśli, dziwnie się czułem. Nigdy nie widziałem, jak ktoś zabija innego człowieka. Teraz, zobaczyłem, jak osoba, o która martwię się najbardziej to robi.
Odjechała szybko i wjechała na ulicę.
-Teraz możesz dodać 'zabiłam policjanta' na swoją listę - powiedziałem z sarkazmem.
-Justin.. - westchnęła.
-Nie. Nie przepraszaj mnie. Nie chcę cię słuchać - krzyknąłem. - Cholera, ty go zabiłaś! Zabiłaś, kurwa człowieka!
-Justin wiem co zrobiłam, okej? - powiedziała spokojnie. - I wiem też, że mnie nie zostawisz, bo mi to obiecałeś.
-Jesteś tego pewna? Od kiedy masz uczucia? Od kiedy zaczynasz się przejmować?
-Jeśli nie chcesz być teraz ze mną, idź. Nie chcę cię zranić.
-Ou, teraz się o mnie martwisz? - syknąłem. - Gdzie ta troska była przez ostatnie kilkanaście godzin? Powiedziałaś, że się o nic nie martwisz, że nie jesteś moją dziewczyną. Najpierw mnie całujesz, potem jesteś zimną suką, a następnie znowu mnie atakujesz z pocałunkami. A teraz pozwalasz mi odejść. Co się kurwa z tobą dzieje? Jeśli naprawdę coś do mnie czujesz, przestań robić wszystko czego chcesz. Pomyśl o mnie czasami. Jak ja mogę się teraz czuć? Kłamiesz mnie. Wybaczam ci. Znowu mnie okłamujesz, wybaczam ci. A ty kurwa co dla mnie zrobiłaś? Martwię się o ciebie do cholery, nie widzisz tego? Mam przez ciebie ogromne problemy. Jestem winny tej śmierci - warknąłem. - Wybaczyłem ci wszystko. Bolało mnie to, ale ci wybaczyłem. Chciałem cię chronić. Martwiłem się o ciebie. Tak, martwiłem - podkreśliłem ostatnie słowo. Czułem jak cała moja złość wychodzi na zewnątrz. Może tego po mnie nie widać, ale jak się zdenerwuje, to trudno mnie uspokoić. W sumie, jest to niemożliwe. Wiedziałem, że ranię ją w tamtym momencie. Widziałem to w jej oczach. Pełnych bólu oczach.. - Wierzyłem, że się zmienisz. Nie chciałem cię zmieniać. Chciałem, żebyś była bardziej ostrożna. Tak dużo wymagałem? Jeśli naprawdę się o mnie martwisz, nie powinnaś była tego robić. Skończyłem z tym gównem. Chciałem dotrzymać tajemnicy do końca, ale mi nie pozwalasz - spojrzałem się na nią. - Skończyłem z tobą.
-Może się martwię, może nie, nie wiem - powiedziała obojętnie.
-I w tym jest problem. Zatrzymaj samochód.
-Co?
-Zatrzymaj samochód! - warknąłem.
Zrobiła to i spojrzała się na mnie ze łzami w oczach.
-Nawet kurwa nie próbuj płakać - powiedziałem wolno. - Teraz martw się o siebie sama - wyszedłem z samochodu.
Opuściła szybę.
-Justin! Proszę, nie zostawiaj mnie. Jesteś jedyną osobą, którą mam. Razem, pamiętasz? - powiedziała łkając. - Będą cię gonić. Musimy uciekać razem.
-Nie musimy. Nie chcę być już częścią twojego życia. Wierzyłem ci. Ufałem ci. Pomagałem ci, bo mi zależało. I za to wszystko tak mi się odwdzięczasz? - byłem strasznie zdenerwowany. Na nią. Zawiodła mnie. Bardzo. Robiłem wszystko, żeby ją chronić, żeby z nią być. Ale wszystko co ona robiła, było odpychanie mnie. Nie mogłem tak po prostu wejść z butami do jej życia. Musiała tego chcieć, ale nie chciała.
-Potrzebuje cię..
-Ale ja nie potrzebuje ciebie. Tu jest różnica - przygryzłem wargę.
-Pierdol się, Bieber! Idź do piekła! - odjechała.
-Spotkamy się tam, kotku.

Ale najbardziej byłem wkurzony na siebie, że pozwoliłem jej odejść.



No heeeeeej :) Tu Kam. Omg, moje uczucia.. 


Dramę czas zacząć


~@avons_legend


_____________________________________________________
jak już czytasz, to było by miło, jakbyś zostawił/a komentarz, dzięki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz