2/16/2013

6th chapter

          Justin's POV:


To jest strasznie dziwne.. Okłamałam mnie, a ja wciąż jej wierzę. Co ze mną nie tak? Nie ufam łatwo ludziom. Trudno jest odzyskać moje zaufanie. O co chodzi? Nie rozumiem siebie.. Swoich uczuć..
Nie mogłem zasnąć. Spojrzałem się na nią. Jest strasznie piękna. Długie, brązowe oczy spadają na jej lekko różowe policzki. Duże, brązowe oczy przykrywają czarne rzęsy. I idealne, pełne usta, koloru malinowego.

Justin, co się z tobą dzieje, stary?

-Czemu nie śpisz? - zapytała zaspanym głosem.
-Nie mogę..
-Może chcesz się przejść? - spojrzała na mnie.
-Nie chcesz spać? Nie przerywaj sobie snu.
-W porządku, z chęcią się przewietrzę - uśmiechnęła się.
Wyszliśmy z samochodu i przechodząc przez parking, znaleźliśmy się w lesie. Było bardzo ciemno. Trochę się bałem, że nie znajdziemy drogi powrotnej i tu utkniemy.. Przez około 10 minut nic nie powiedzieliśmy. Nagle Vanille się zatrzymała.
-Co jest? - włożyłem ręce do kieszeni tak, że wystawały mi kciuki.
-Justin, nie mogę. Przepraszam, że nie powiedziałam ci prawdy, ale bałam się, że mnie zostawisz, że mnie odepchniesz od siebie - była bliska płaczu.
-Shawty, jest okej. Rozumiem cię, ale musisz mi obiecać, że teraz będziesz mi mówiła tylko prawdę - wyciągnąłem rękę z kieszeni i złapałem ją jej.
-Obiecuje - przytuliła mnie. - Przepraszam, za te wszys.. -
-Przestań mówić - ująłem jej twarz w swoje ręce i musnąłem jej usta.
Jęknęła cicho, na co zachichotałem.
-Jest w porządku, mówiłem ci. Nie musisz mnie przepraszać milion razy, jasne?
-Tak jest - zaśmiała się i zaczęliśmy iść przez las.
Zacząłem myśleć o swojej przyszłości. Będą jej szukać.. Wiem, że kiedyś ją znajdą. I.. Ja po prostu nie mogę jej teraz stracić. Nie znam jej długo, ale nie chcę, żeby odchodziła. Chcę, żeby została w moim życiu jak najdłużej się da. Może nawet na zawsze.
Moje myśli przerwał hałas. Odwróciłem się i zobaczyłem, że ktoś nas śledzi. Niebieska kurtka.. Policja.. Moje serce zaczęło szybciej bić. Przygryzłem wargę i wziąłem głęboki oddech.
-Vanille, musimy uciekać, teraz!
-Ale Justin, co się dzie.. - nie dokończyła zdania, bo przełożyłem ją sobie przez ramię i zacząłem biec jak najszybciej się dało w stronę samochodu.
Wsiedliśmy do środka. Tym razem ja prowadziłem.
-Co się stało? - powiedziała wolno, będąc w szoku.
-Policja, znowu.. - syknąłem.
-Muszę ci coś powiedzieć. Moja mama jest alkoholiczką. Była na odwyku. Umiała to powstrzymać i przestała pić. Ale wtedy na tej imprezie, byłam zbyt długo i nie wiedziała co się ze mną dzieje, gdzie jestem. Więc się napiła.. Muszę jej pomóc przejść przez to i co ja zrobiłam? Uciekłam. Mój tata też nie potrafi jej powstrzymać. On to w ogóle inna historia.. Jest psychopatą. Zabił własnego brata. Pamiętasz jak opowiadałam ci, jak ktoś wkradł się do mojego domu? - skinął głową. - To był mój wujek. - rozpłakała się. - Teraz mój tata siedzi w szpitalu i nie wiem kiedy będzie mógł wyjść. Strasznie się boję. Muszę wrócić i im pomóc. Jestem ich córką. To mój obowiązek im pomagać i ich wspierać. Justin, zatrzymaj samochód. - nie zrobiłem tego. - Justin, proszę zatrzymaj ten pieprzony samochód! - krzyknęła.
-Nie! Pomożesz im, ale nie teraz. Najpierw musisz pomóc sobie. Ja też nie miałem normalnego życia. Uciekłem od moich rodziców. Nie wierzyli we mnie. Myślą, że nic mi się nie uda, że będę nikim w przyszłości. To strasznie boli, kiedy rodzice w ciebie zwątpią. Więc mam zamiar pokazać im, że się mylą. Wiem, że mnie kochają i chcą dla mnie jak najlepiej, ale muszą zacząć we mnie wierzyć, w moje marzenia. - przygryzłem wargę. - Jesteśmy w tym razem, pamiętasz?
-Tak. I dziękuję ci bardzo za bycie przy mnie, za wiarę we mnie, za martwienie się o mnie i po prostu dziękuję, że jesteś.. - czułem jej wzrok na sobie.
Zatrzymałem się i spojrzałem się na nią.
-Nie chcę już słyszeć słów 'dziękuję' i 'przepraszam'.
Zaśmiała się.
-Okej, Bieber - oblizała swoje usta.
-Nazwałaś mnie Bieber.
-Tak. To źle?
-Nie, to seksowne.. - uśmiechnąłem się łobuzersko.
Jej policzki momentalnie pokryły się czerwienią.
-Proszę, przestań być taki seksowny, proszę - zaśmiała się.
-Nie - zbliżyłem swoją twarz do jej.
-Chcesz mnie zabić?
-Może - wyszeptałem zmysłowo.
-Więc zrób to - zamknęła swoje oczy.
Wbiłem się w jej usta. Vanille usiadła na moich kolanach okrakiem. Poczułem jej ciepłe ręce na swoich policzkach. Zjechałem z pocałunkami na jej szczękę, aż dotarłem do szyi, którą zacząłem lekko gryźć i ssać.
-Justin.. - szepnęła.
Uśmiechnąłem się łobuzerko, kontynuując wędrówkę swoimi ustami po jej szyi.
Muszę przyznać, że poczułem się dziwnie.. Nie mogłem się w niej zakochać, jeszcze nie. To jest najgorsza rzecz, jaką mogę zrobić. Najchętniej pozbyłbym się tego uczucia, ale nie potrafię. Będę walczył z tym uczuciem do końca. Zależy mi na niej, ale muszę przystopować. To wszystko zabrnęło zbyt daleko. Nie tak to sobie wyobrażałem. Może ona czuła to samo? Może ona też chce się pozbyć tego okropnego uczucia?
Boję się.
Boję się zakochać.
I to mnie zabija, bo wiem, że nie uda mi się od tego uciec.





Czeeeeść :) Tu Kamson. Wow, trochę się porobiło.. Vanille, znowu go okłamała, a on jej dalej wierzy. Czyż to nie kochane?
~@avons_legend

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz