2/20/2013

8th chapter

          Justin's POV:


Policjant szedł wolnym krokiem w naszą stronę. Vanille zaczęła szybciej oddychać. Mogę powiedzieć, że dyszała.
-Nie martw się, shawty. Mam plan - uspokoiłem ją.
Wysiadłem wolno z samochodu, gdy policjant stał już przede mną.
-W czym problem? - zapytałem go, próbując zrelaksować się maksymalnie.
-Znasz tę dziewczynę? - pokazał mi zdjęcie Vanille.
-Um - przyjrzałem się zdjęciu. - Nope, co się z nią stało?
-Szukamy jej. Ukradła pięćdziesiąt tysięcy dolarów i drogi alkohol. Jeśli wiesz o niej cokolwiek, proszę, powiedz mi - spojrzał się na samochód. Starałem się zasłonić tyle, ile to było możliwe.
-Nigdy nie widziałem tej dziewczyny - znowu go okłamałem.
-Okej, dziękuję - odszedł bardzo wolnym krokiem.
Odwróciłem się i chciałem już wsiąść do samochodu, gdy usłyszałem coś, na co moje serce zaczęło walić jak szalone.
-Vanille Willson jest w samochodzie! - krzyknął inny policjant.
-Kurwa - syknąłem i wskoczyłem do samochodu na miejsce pasażera, bo Vanille zdążyła zmienić siedzenie. Policjant stanął przed samochodem i nie wiedzieliśmy co zrobić. Nie było wyjścia. Wóz policyjny za nami, policjant przed samochodem.. Kolejny zaczął do nas podchodzić..
-Co teraz? - zapytałem ją zszokowany.
Nie odpowiedziała. Nacisnęła pedał gazu i.. zauważyłem, jak ciało ludzkie leci w powietrze. Zabiła go na moich oczach. Zamarłem. Dosłownie. Otworzyłem szerzej oczy. Miałem dziwne myśli, dziwnie się czułem. Nigdy nie widziałem, jak ktoś zabija innego człowieka. Teraz, zobaczyłem, jak osoba, o która martwię się najbardziej to robi.
Odjechała szybko i wjechała na ulicę.
-Teraz możesz dodać 'zabiłam policjanta' na swoją listę - powiedziałem z sarkazmem.
-Justin.. - westchnęła.
-Nie. Nie przepraszaj mnie. Nie chcę cię słuchać - krzyknąłem. - Cholera, ty go zabiłaś! Zabiłaś, kurwa człowieka!
-Justin wiem co zrobiłam, okej? - powiedziała spokojnie. - I wiem też, że mnie nie zostawisz, bo mi to obiecałeś.
-Jesteś tego pewna? Od kiedy masz uczucia? Od kiedy zaczynasz się przejmować?
-Jeśli nie chcesz być teraz ze mną, idź. Nie chcę cię zranić.
-Ou, teraz się o mnie martwisz? - syknąłem. - Gdzie ta troska była przez ostatnie kilkanaście godzin? Powiedziałaś, że się o nic nie martwisz, że nie jesteś moją dziewczyną. Najpierw mnie całujesz, potem jesteś zimną suką, a następnie znowu mnie atakujesz z pocałunkami. A teraz pozwalasz mi odejść. Co się kurwa z tobą dzieje? Jeśli naprawdę coś do mnie czujesz, przestań robić wszystko czego chcesz. Pomyśl o mnie czasami. Jak ja mogę się teraz czuć? Kłamiesz mnie. Wybaczam ci. Znowu mnie okłamujesz, wybaczam ci. A ty kurwa co dla mnie zrobiłaś? Martwię się o ciebie do cholery, nie widzisz tego? Mam przez ciebie ogromne problemy. Jestem winny tej śmierci - warknąłem. - Wybaczyłem ci wszystko. Bolało mnie to, ale ci wybaczyłem. Chciałem cię chronić. Martwiłem się o ciebie. Tak, martwiłem - podkreśliłem ostatnie słowo. Czułem jak cała moja złość wychodzi na zewnątrz. Może tego po mnie nie widać, ale jak się zdenerwuje, to trudno mnie uspokoić. W sumie, jest to niemożliwe. Wiedziałem, że ranię ją w tamtym momencie. Widziałem to w jej oczach. Pełnych bólu oczach.. - Wierzyłem, że się zmienisz. Nie chciałem cię zmieniać. Chciałem, żebyś była bardziej ostrożna. Tak dużo wymagałem? Jeśli naprawdę się o mnie martwisz, nie powinnaś była tego robić. Skończyłem z tym gównem. Chciałem dotrzymać tajemnicy do końca, ale mi nie pozwalasz - spojrzałem się na nią. - Skończyłem z tobą.
-Może się martwię, może nie, nie wiem - powiedziała obojętnie.
-I w tym jest problem. Zatrzymaj samochód.
-Co?
-Zatrzymaj samochód! - warknąłem.
Zrobiła to i spojrzała się na mnie ze łzami w oczach.
-Nawet kurwa nie próbuj płakać - powiedziałem wolno. - Teraz martw się o siebie sama - wyszedłem z samochodu.
Opuściła szybę.
-Justin! Proszę, nie zostawiaj mnie. Jesteś jedyną osobą, którą mam. Razem, pamiętasz? - powiedziała łkając. - Będą cię gonić. Musimy uciekać razem.
-Nie musimy. Nie chcę być już częścią twojego życia. Wierzyłem ci. Ufałem ci. Pomagałem ci, bo mi zależało. I za to wszystko tak mi się odwdzięczasz? - byłem strasznie zdenerwowany. Na nią. Zawiodła mnie. Bardzo. Robiłem wszystko, żeby ją chronić, żeby z nią być. Ale wszystko co ona robiła, było odpychanie mnie. Nie mogłem tak po prostu wejść z butami do jej życia. Musiała tego chcieć, ale nie chciała.
-Potrzebuje cię..
-Ale ja nie potrzebuje ciebie. Tu jest różnica - przygryzłem wargę.
-Pierdol się, Bieber! Idź do piekła! - odjechała.
-Spotkamy się tam, kotku.

Ale najbardziej byłem wkurzony na siebie, że pozwoliłem jej odejść.



No heeeeeej :) Tu Kam. Omg, moje uczucia.. 


Dramę czas zacząć


~@avons_legend


_____________________________________________________
jak już czytasz, to było by miło, jakbyś zostawił/a komentarz, dzięki :)

7th chapter

Vanille's POV:


Kiedy otworzyłam oczy, zdałam sobie sprawę, że było wcześnie rano. Wiatr uderzał moją twarz. Miałam tylko jego w moich myślach. Nie wiedziałam dlaczego, gdzie, jak, ale mogłam być w nim zakochana..

Oh, Van, zamknij się.

Starałam się tego pozbyć z mojej głowy. Musiałam być szalona. Nie było innej opcji. Może karmiłam siebie kłamstwami, ale wolałam to, niż czuć to głupie uczucie, jakim jest miłość. Musiałam podróżować z nim dookoła USA, bo "on chciał" i nie mogłam nic z tym zrobić, bo ja też tego chciałam. Mogłam skończyć to, kiedy miałam na to okazję. Teraz, wpadłam. Po protu muszę być wystarczająco silna.
Usiadłam prosto i rozejrzałam się dookoła. Stacja benzynowa była czysta. Ani jednej żywej duszy. Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć zaspaną twarz Justina. Gdy śpi jest taki uroczy. Uśmiechnęłam się do siebie i wyciągnęłam zegarek, żeby sprawdzić, która jest godzina.
-Justin! - uderzyłam go w udo.
-Auch! Co do kur.. - jęknął.
-Musimy jechać, teraz. - musiałam go obudzić, bo spał na miejscu kierowcy.
-Co się stało? - usiadł prosto i przejechał ręką po włosach.
-Przestań być cholernie seksowny - jęknęłam cicho.
-Ja? - uniósł lewą brew do góry. - Myślisz, że jestem seksowny.
-Nawet nie wiesz jak bardzo - przygryzłam swoją dolną wargę, chcąc wyglądać pociągająco, ale chyba mi się nie udało, bo Justin zaczął się śmiać. - Co?
-Oh, jesteś po prostu słodka. - uśmiechnął się.
-Nie, nie jestem.
-Tak, skarbie, jesteś.
-Nie chcę być słodka!
-Więc, jaka chcesz być?
-Niebezpieczna ..
-Oczywiście, że jesteś - złapał moją rękę, wciąż patrząc w moje oczy. - Spójrz, właśnie cię poznałem i teraz muszę uciekać, bo policja ściga moją dziewczynę.
-Chwila, chwila! Nie jestem twoją dziewczyną i najprawdopodobniej nie będę - wzięłam swoją rękę od niego i oblizałam swoje usta. - To jest jak.. Może myślisz o mnie, że jestem straszną suką, która całuje się każdego dnia z innym, ale.. to dokładnie tak jest.. - przełknęłam ślinę. - Zrozumiem cię, jeśli nie będziesz chciał mnie znać, ale to jestem po prostu ja i nie zmienię się dla nikogo.
-Więc jesteś po prostu dziwką?
-Nie, nie jestem.
-Więc kim jesteś? - warknął.
-Nie bawię się chłopakami, jasne? Oni bawią się mną. Koniec historii! - krzyknęłam.
-Jesteś straszną kłamczuchą!
-Nie okłamuje cię!
-Nie mówię o sobie! Mówię o tobie! Okłamujesz samą siebie. Nie widzisz tego? Nie pozwalasz miłości wejść do środka, bo zostałaś zraniona dużo razy. Myślisz, że wszyscy są tacy sami i wszyscy pozwolą ci upaść. Ja taki nie jestem! Nigdy nie byłem zakochany i każda część mojego ciała mówi, że jestem szczęściarzem. Ale naprawdę nie jestem. Miłość jest zabawą. Chcę spróbować czegoś niebezpiecznego. - pochylił się do mnie. - Chcę spróbować ciebie - szepnął.
Siedziałam w szoku, próbując coś powiedzieć, ale wszystko w mojej głowie mówiło mi, że ma rację. Przybliżyłam się do niego bliżej i mocno wbiłam mu się w wargi. Wziął mnie za szyję i przyciągnął szybko. Czułam tylko jego i podobało mi się to. Całował mnie z pasją i nie mogłam uwierzyć, że jest w tym taki dobry. Odsunął się na sekundę tylko po to, żeby położyć swoje ciepłe wargi na mojej szyi. Ssał moją skórę tak, że poczułam ciarki na całym ciele. Jęczałam głośno. Kiedy przygryzł delikatnie moją skórę, usłyszeliśmy za nami  klakson samochodu. Odwróciliśmy głowę w tym samym czasie i naszym oczom ukazał się niebieski wóz policyjny.
-Cholera - szepnęłam.




OMGOMGOMGOMG. TU VANESSA. TO BYŁ ŚWIETNY ROZDZIAŁ. Zakochałam się w nich. Są tak cholernie trudni do zrozumienia i perfekcyjni w tym samym czasie *-*
~@BelieberVans

2/16/2013

6th chapter

          Justin's POV:


To jest strasznie dziwne.. Okłamałam mnie, a ja wciąż jej wierzę. Co ze mną nie tak? Nie ufam łatwo ludziom. Trudno jest odzyskać moje zaufanie. O co chodzi? Nie rozumiem siebie.. Swoich uczuć..
Nie mogłem zasnąć. Spojrzałem się na nią. Jest strasznie piękna. Długie, brązowe oczy spadają na jej lekko różowe policzki. Duże, brązowe oczy przykrywają czarne rzęsy. I idealne, pełne usta, koloru malinowego.

Justin, co się z tobą dzieje, stary?

-Czemu nie śpisz? - zapytała zaspanym głosem.
-Nie mogę..
-Może chcesz się przejść? - spojrzała na mnie.
-Nie chcesz spać? Nie przerywaj sobie snu.
-W porządku, z chęcią się przewietrzę - uśmiechnęła się.
Wyszliśmy z samochodu i przechodząc przez parking, znaleźliśmy się w lesie. Było bardzo ciemno. Trochę się bałem, że nie znajdziemy drogi powrotnej i tu utkniemy.. Przez około 10 minut nic nie powiedzieliśmy. Nagle Vanille się zatrzymała.
-Co jest? - włożyłem ręce do kieszeni tak, że wystawały mi kciuki.
-Justin, nie mogę. Przepraszam, że nie powiedziałam ci prawdy, ale bałam się, że mnie zostawisz, że mnie odepchniesz od siebie - była bliska płaczu.
-Shawty, jest okej. Rozumiem cię, ale musisz mi obiecać, że teraz będziesz mi mówiła tylko prawdę - wyciągnąłem rękę z kieszeni i złapałem ją jej.
-Obiecuje - przytuliła mnie. - Przepraszam, za te wszys.. -
-Przestań mówić - ująłem jej twarz w swoje ręce i musnąłem jej usta.
Jęknęła cicho, na co zachichotałem.
-Jest w porządku, mówiłem ci. Nie musisz mnie przepraszać milion razy, jasne?
-Tak jest - zaśmiała się i zaczęliśmy iść przez las.
Zacząłem myśleć o swojej przyszłości. Będą jej szukać.. Wiem, że kiedyś ją znajdą. I.. Ja po prostu nie mogę jej teraz stracić. Nie znam jej długo, ale nie chcę, żeby odchodziła. Chcę, żeby została w moim życiu jak najdłużej się da. Może nawet na zawsze.
Moje myśli przerwał hałas. Odwróciłem się i zobaczyłem, że ktoś nas śledzi. Niebieska kurtka.. Policja.. Moje serce zaczęło szybciej bić. Przygryzłem wargę i wziąłem głęboki oddech.
-Vanille, musimy uciekać, teraz!
-Ale Justin, co się dzie.. - nie dokończyła zdania, bo przełożyłem ją sobie przez ramię i zacząłem biec jak najszybciej się dało w stronę samochodu.
Wsiedliśmy do środka. Tym razem ja prowadziłem.
-Co się stało? - powiedziała wolno, będąc w szoku.
-Policja, znowu.. - syknąłem.
-Muszę ci coś powiedzieć. Moja mama jest alkoholiczką. Była na odwyku. Umiała to powstrzymać i przestała pić. Ale wtedy na tej imprezie, byłam zbyt długo i nie wiedziała co się ze mną dzieje, gdzie jestem. Więc się napiła.. Muszę jej pomóc przejść przez to i co ja zrobiłam? Uciekłam. Mój tata też nie potrafi jej powstrzymać. On to w ogóle inna historia.. Jest psychopatą. Zabił własnego brata. Pamiętasz jak opowiadałam ci, jak ktoś wkradł się do mojego domu? - skinął głową. - To był mój wujek. - rozpłakała się. - Teraz mój tata siedzi w szpitalu i nie wiem kiedy będzie mógł wyjść. Strasznie się boję. Muszę wrócić i im pomóc. Jestem ich córką. To mój obowiązek im pomagać i ich wspierać. Justin, zatrzymaj samochód. - nie zrobiłem tego. - Justin, proszę zatrzymaj ten pieprzony samochód! - krzyknęła.
-Nie! Pomożesz im, ale nie teraz. Najpierw musisz pomóc sobie. Ja też nie miałem normalnego życia. Uciekłem od moich rodziców. Nie wierzyli we mnie. Myślą, że nic mi się nie uda, że będę nikim w przyszłości. To strasznie boli, kiedy rodzice w ciebie zwątpią. Więc mam zamiar pokazać im, że się mylą. Wiem, że mnie kochają i chcą dla mnie jak najlepiej, ale muszą zacząć we mnie wierzyć, w moje marzenia. - przygryzłem wargę. - Jesteśmy w tym razem, pamiętasz?
-Tak. I dziękuję ci bardzo za bycie przy mnie, za wiarę we mnie, za martwienie się o mnie i po prostu dziękuję, że jesteś.. - czułem jej wzrok na sobie.
Zatrzymałem się i spojrzałem się na nią.
-Nie chcę już słyszeć słów 'dziękuję' i 'przepraszam'.
Zaśmiała się.
-Okej, Bieber - oblizała swoje usta.
-Nazwałaś mnie Bieber.
-Tak. To źle?
-Nie, to seksowne.. - uśmiechnąłem się łobuzersko.
Jej policzki momentalnie pokryły się czerwienią.
-Proszę, przestań być taki seksowny, proszę - zaśmiała się.
-Nie - zbliżyłem swoją twarz do jej.
-Chcesz mnie zabić?
-Może - wyszeptałem zmysłowo.
-Więc zrób to - zamknęła swoje oczy.
Wbiłem się w jej usta. Vanille usiadła na moich kolanach okrakiem. Poczułem jej ciepłe ręce na swoich policzkach. Zjechałem z pocałunkami na jej szczękę, aż dotarłem do szyi, którą zacząłem lekko gryźć i ssać.
-Justin.. - szepnęła.
Uśmiechnąłem się łobuzerko, kontynuując wędrówkę swoimi ustami po jej szyi.
Muszę przyznać, że poczułem się dziwnie.. Nie mogłem się w niej zakochać, jeszcze nie. To jest najgorsza rzecz, jaką mogę zrobić. Najchętniej pozbyłbym się tego uczucia, ale nie potrafię. Będę walczył z tym uczuciem do końca. Zależy mi na niej, ale muszę przystopować. To wszystko zabrnęło zbyt daleko. Nie tak to sobie wyobrażałem. Może ona czuła to samo? Może ona też chce się pozbyć tego okropnego uczucia?
Boję się.
Boję się zakochać.
I to mnie zabija, bo wiem, że nie uda mi się od tego uciec.





Czeeeeść :) Tu Kamson. Wow, trochę się porobiło.. Vanille, znowu go okłamała, a on jej dalej wierzy. Czyż to nie kochane?
~@avons_legend

5th Chapter

Vanille's POV:


Przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam oczy.
-Taaaak.. - powiedziałam wolno.
-Jesteś pewna, że to był tylko alkohol? - czułam jego przeszywający mnie wzrok na sobie.
-Spójrz.. - zaczęłam, ale pukanie do drzwi mi przerwało.
-Otwórzcie drzwi, albo będziemy zmuszeni je wyważyć - słyszeliśmy krzyk zza drzwi.
-Vanille, mówię poważnie...
-Nie mamy czasu - przerwałam mu i chwyciłam go za rękę.
-Ale.. - wziął swoją rękę.
-Shh.. Wyjaśnię ci wszystko, ale najpierw musimy być bezpieczni - szepnęłam.
Rozejrzałam się dookoła i wzięłam moją torbę ze stolika. Następnie podeszłam do lodówki i zaczęłam pakować fast food'y.
-Nie patrz tak na mnie. Weź swój portfel, telefon i co tam jeszcze potrzebujesz. Szybko! - popchnęłam go.
Po dwóch minutach był na dole. Usłyszeliśmy, jak policja próbuje za wszelką cenę dostać się do mieszkania. Złapałam go za rękę i pociągnęłam w swoją stronę. Biegliśmy w stronę tylnych drzwi w ciszy. Kiedy byliśmy na zewnątrz, Justin wskazał na las. Zaczęliśmy biec szybko przed siebie. Odwróciłam się, żeby sprawdzić, czy ktoś nas śledzi, ale były tam tylko drzewa. Odetchnęłam z ulgą. Mogliśmy się na chwilę zrelaksować. Zauważyłam, że ciągle trzymaliśmy się za ręce, więc cofnęłam szybko swoją. Spojrzał na mnie. Wiedziałam, że muszę mu wszystko opowiedzieć, że to zabrnęło za daleko i jestem mu winna wyjaśnienia.
-I to... wszystko? - szepnął.
-Oczywiście, że nie - sfałszowałam śmiech. - Utknęliśmy tu. Mam na myśli, ja..
Nic nie powiedział..
-Muszę uciekać.. Możesz powiedzieć policji, że ja.. Zmusiłam cie, żebyś to zrobił.. - oblizałam usta.
-Nie - spojrzałam na niego zszokowana. - Teraz jesteśmy w tym razem.
-O, nie ma mowy! Przeze mnie chcesz zniszczyć swoją przyszłość? Żartujesz? - mój głos był głośniejszy niż przedtem.
-Shh.. Pamiętaj, że nas śledzą - przygryzł swoją wargę. - I.. nie obchodzi mnie to. Myślisz, że chcę być doktorem, czy kimś tam? To nie tak..
-Nie pozwolę ci iść ze mną - powiedziałam oburzona.
-Nawet jeśli powiesz nie, nie pozbędziesz się mnie tak łatwo - uśmiechnął się delikatnie w moją stronę.
-Okej.. Ale to był twój wybór. Nie zapominaj - pokiwał tylko głową z zadowoleniem.
W końcu wyszliśmy z lasu. Byliśmy teraz na parkingu. Rozejrzałam się dookoła i wskoczyłam do samochodu bez dachu. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam jego twarz.
-Oh, Van, naprawdę? Jesteś ścigana z powodu kradzieży i teraz po prostu kradniesz samochód? - stał tam zszokowany.
-Nadal masz czas, żeby się wycofać - powiedziałam.
Na te słowa wskoczył do samochodu i usiadł na miejscu pasażera.
-Nienawidzę cię - wyszeptał.
-Nie prawda.
-Tak, to prawda.
-Jeżeli to prawda, to czemu wciąż tu jesteś?
-Ciągle mam czas, żeby się wycofać.
-Nie, teraz już nie masz - odpaliłam silnik i ruszyłam przed siebie.
Zauważyłam, że przygryzał swoją dolną wargę. Uśmiechnęłam się do siebie.
Gdy opuściliśmy miasto, Justin odezwał się.
-Więc, dokąd jedziemy?
-Przed siebie.
Zamknął swoje oczy.
-Co zrobiłaś? - szepnął.
-Cóż.. - wzięłam głęboki oddech. - Ukradłam pieniądze.
-Jak dużo? - wyglądał na opanowanego.
-Umm.. - przygryzłam swoją wargę. - Około pięćdziesiąt..
-Pięćdziesiąt czego? - powiedział wolno.
-Pięćdziesiąt tysięcy.
-Pięćdziesiąt tysięcy dolarów? - skrzywił się. - Vanille, jesteś poważna?
-Wiem.. ale nie miałam wyboru - westchnęłam.
-Co masz na myśli? - uniósł swoje brwi.
-Boże, rodzice wyrzucili mnie z domu, nie chcą mnie znać. Nie miałam pieniędzy i po prostu to zrobiłam..
-Poczekaj.. Jeśli oni nie chcą cię znać, jak to możliwe, że rozmawiałaś ze swoją mamą? - był zaskoczony.
-O mój.. - jęknęłam. - Kłamałam, okej? Kłamałam, bo wiedziałam, że się martwisz. Chciałam, żebyś się opanował..
-Vanille ja.. - oblizał swoje usta. - Nie wiem co powiedzieć. Jak mam ci ufać po tym wszystkim?
-Ale ufasz.
-Tak, ufam.. Nie rozumiem czemu ci ufam - zamknął oczy, opierając głowę o szybę. - Czy jest coś jeszcze co chcesz mi powiedzieć?
-Nie wiem.. Pogubiłam się w tym gównie - zatrzymałam samochód na stacji. - Która jest godzina?
Spojrzał na zegarek.
-Piąta trzydzieści.
-Idę spać, ty też powinieneś. Mamy długą podróż przed sobą.
-Ale jeśli policja..
-Spokojnie, jesteśmy bezpieczni.
-Ale..
-Obiecuje - spojrzałam głęboko w jego oczy i wyłączyłam silnik.
Oblizał swoje usta.
-Dobrze.
Uśmiechnęłam się i położyłam głowę na jego ramieniu. Czekałam chwilę, aż jego oddech stanie się regularny i zasnęłam z myślą, że mam kogoś, kto mnie nie zostawi.


Aye, to ja, Vans. Mam nadzieję, że podoba wam się ten rozdział. NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ, CO BĘDZIE W NASTĘPNYM ROZDZIALE. KAMSON, ŚPIESZ SIĘ :)

~@BelieberVans xo


_____________________________________________
komentujcie! :)

2/10/2013

4th chapter

          Justin's POV:


-Jak się nazywasz? - Vanille spytała.
-Bieber, Justin Bieber - odpowiedziałem. - Ty?
-Umm.. Vanille Willson. Kim są twoi rodzice? Masz rodzeństwo? Czemu mieszkasz tu sam? - zaczęła zadawać mi milion pytań na minutę.
-Za dużo pytań, kochanie - pokręciłem głową, śmiejąc się. - Moi rodzice się rozwiedli. Mieszkają w Europie. Mieszkam tu sam, bo znalazłem tu naprawdę dobrą uczelnię. Tak, mam brata i siostrę. Mieszkają z moją mamą. Mojego tatę nie widziałam od kilku lat. Czasami za nim bardzo tęsknie. Chcę, żeby dał mi jakąś wskazówkę, jak żyć. Wiem, że mogę polegać na sobie i swoich przyjaciołach. Lee jest jednym z nich. A co z tobą? - spojrzałem się na nią. Wyglądała na zmieszaną.
-Znasz moich rodziców.. Mój tata był w więzieniu. Pewnej nocy, ktoś wkradł się do naszego domu. Spaliśmy, przez co nic nie usłyszeliśmy. Chciał coś ukraść. Zostałam obudzona przez hałas dobiegający z dołu. Zeszłam szybko po schodach i go zobaczyłam. Zaczęłam krzyczeć. Moi rodzice się obudzili i również zbiegli na dół. Chciałam zadzwonić na policję, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął mnie na swoją stronę, tak, że plecami stałam do niego z nożem przy szyi. Moi rodzice nie mogli zadzwonić na policję, bo by mnie zabił. Więc mój tata miał plan. Wyciągnął szybko pistolet z szuflady i strzelił prosto w jego głowę. Byłam przerażona. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Miałam zaszklone oczy. Bałam się. Bałam się swojego własnego ojca. Miał taką nienawiść wypisaną w oczach. Moja mama też się bała. Nie wiedziałyśmy co zrobić. Leżał na ziemi w kałuży krwi.
Wstałem z łóżka i podszedłem do okna. Byłem zmieszany. Wziąłem do domu córkę przestępcy. A co jeśli ona też jest taka? Co jeśli mnie zabije?

Bieber, ogarnij się.. Nigdy by tego nie zrobiła.

-Wszystko w porządku? - spytała.
-Tak - skłamałem. - Co się stało z twoim tatą?
-Poszedł do więzienia na 10 lat. To był najgorszy czas w moim życiu. Nie miałam ojca. W szkole wytykali mnie palcami, że jestem córką mordercy. Nie byli wyrozumiali.. Czułam pustkę. Nigdy tego nie zapomnę.
-Hej, shawty, spójrz na mnie - spojrzała na mnie i podszedłem do niej, by po chwili trzymać ją w swoich ramionach. - To jest już przeszłość. Nie martw się. Teraz twój tata jest w domu i wszystko będzie dobrze.
-Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.. - zaczęła płakać.
-Nie płacz - przytuliłem ją mocniej. - Po prostu się uśmiechnij, proszę.
Kiedy to zrobiła, automatycznie na mojej twarzy również pojawił się uśmiech. Miała na mnie dobry wpływ. Czuję, że staje się dla mnie ważna. Teraz ma tylko mnie. Okej i April..
-Powinnaś zadzwonić do swoich rodziców. Będę na dole - odszedłem.
-Okej.. - powiedziała wolno.
Podniosła słuchawkę i wybrała numer.
-Umm.. Cześć mamo, tu Vanille.
Mogłem usłyszeć jej delikatny głos.
-Martwisz się? Wyrzuciłaś mnie z domu! - była bliska rozpłakania się, czułem to.
-Mamo nie. Nie chcę. Nie teraz. Jestem z chłopakiem, który mnie rozumie i mi wierzy. Bardzo cię kocham, ale potrzebuję czasu. Zadzwonię do ciebie później.
Rozłączyła się.
Wszedłem z powrotem do swojej sypialni i zauważyłem, że Vanille zaczęła płakać. Słyszałem całą rozmowę.. Przytuliłem ją po raz setny. Wiedziałem, że potrzebuje mnie w tej chwili, że potrzebuje się komuś wypłakać.
Nagle usłyszałem wóz policyjny. Podszedłem do okna. Byli pod moimi drzwiami..
-Co do cholery?
-Co się stało? - spytała lekko przerażona.
Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zszedłem na dół, nie otwierając drzwi. Van była za mną.
-Czy jest tam Vanille Willson? - zapytał mężczyzna.
-Vanille, mówiłaś coś o skradzionym alkoholu, prawda? - syknąłem. zdenerwowany.
Teraz i ja mam kłopoty..




Siema! Tu Kamila. Czy Vanille jest taka niewinna na jaką się wydaje? Co tak naprawdę zrobiła? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :)
~@avons_legend


____________________________________________
jeśli czytasz, to byłoby miło, gdybyś zostawił/a komentarz :)

2/09/2013

3rd chapter

Vanille's POV:


Brałam prysznic, gdy ktoś zapukał do drzwi.
-Tak?
-Jak długo tam będziesz? - Justin zapytał. - Muszę z tobą porozmawiać.
Oblizałam swoje usta i wyszła spod prysznica. Następnie owinęłam ręcznik wokół swojego ciała.
-Chwileczkę - rozejrzałam się i zauważyłam, że zostawiłam torbę ze swoimi ubraniami w pokoju. - Justin?
-Tak?
-Mógłbyś dać mi moją torbę z ubraniami? - zapytałam zdezorientowana.
Nacisnął klamkę starannie i wślizgnął torbę do łazienki.
-Dzięki - szepnęłam.
Ubrałam się i szybko umyłam zęby. Pomyślałam o mojej sytuacji. Prawie go nie znałam. Jednej rzeczy, której byłam pewna, to to, że ma na imię Justin. Dlaczego chciałam zostać? Powinnam zniknąć, kiedy miałam okazję. Kto wie, co on ode mnie chce. Może naprawdę jest psychopatą? Co jeśli jest kanibalem? Albo zboczeńcem? O mój Boże, teraz się naprawdę bałam.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Wszystko w porządku?
-Tak, już idę - wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Justin siedział na łóżku.
-Chodź - uśmiechnął się.
Nie, nie mógł być psychopatą. Usiadłam obok niego i obserwowałam jego usta.
-Więc, co to za rzecz, o której chciałeś ze mną porozmawiać? - zapytałam.
-Idę do Lee, chłopaka, który był tutaj rano. Teraz - spojrzał się w moje oczy.
-Czy.. Czy powinnam gdzieś iść?
-Nie, nie, to nie tak. Chcę wiedzieć, czy nie masz nic przeciwko temu, wiesz.. - przygryzł wargę.
-Oczywiście, ale.. Naprawdę pozwalasz mi zostać samej w twoim domu? Nawet mnie nie znasz. - starałam się ukryć moje spojrzenie.
-Powinienem się martwić? - uśmiechnął się.
-Nie, mam na myśli, czy ufasz mi na tyle, żeby to zrobić? - poczułam się nieswojo.
-Hej, spójrz na mnie - wziął moją twarz, tak, że mógł zobaczyć moje oczy. - Naprawdę nie wiem co to jest, ale.. Po prostu czuję, że musisz być.. Wiesz.. - zarumienił się trochę. - W moim życiu.
Nie potrafiłam powiedzieć słowa. Zamarłam i oblizałam swoje usta. Opuścił moją brodę i wstał, gdy ja byłam ciągle w tej samej pozycji.
-Nie zrób sobie krzywdy - powiedział i wyszedł z pokoju. Usłyszałam, jak otwiera drzwi od samochodu i odpala silnik.
Wzięłam głęboki oddech.

Vanille, uspokój się.

Przestań myśleć o nim, jak o kimś, kto zostanie w twoim życiu. Zawiedzie cię, jak wszyscy. Zostaniesz zraniona, zagubiona. Jak zawsze..
Może nie mam nic do stracenia? Może w końcu znalazłam kogoś właściwego.. albo on znalazł mnie. Położyłam się na łóżku. Sięgnęłam do kieszeni, żeby sprawdzić godzinę. Usiadłam, kiedy zorientowałam się, że nie mam swojego telefonu. Musiałam zgubić go na imprezie. Nienawidziłam siebie. Przejechałam ręką po swoich włosach i wstałam. Rozejrzałam się i zobaczyłam telefon stacjonarny. Wzięłam go i szybko wykręciłam numer.
-Halo? - usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos.
-Leah, słuchaj, to ja, Vanille.
-Boże! Myślałam, że przepadłaś na zawsze - prawie krzyczała do słuchawki. - Gdzie jesteś? Gdzie jest twój telefon? Próbuje się do ciebie dodzwonić cały dzień!
-Gdybym ci powiedziała, nie uwierzyłabyś mi - szepnęłam.
-Dalej, mam czas - poczułam, że położyła się na łóżku, więc zaczęłam opowiadać jej swoją historię. Zrobiłam to ze szczegółami, ale ona nie powiedział ani słowa. Kiedy skończyłam, wzięła głęboki oddech i powiedziała wolno.
-Czy ty kurwa zwariowałaś?
-Co? Nie, dlaczego? - powiedziałam, przygryzając swoją wargę.
-Omg, co jeśli on chce cię wykorzystać, albo coś? - mogłam usłyszeć strach w jej głosie.
-Wygląda na naprawdę miłego.. - przerwałam na chwilę. - I nie mam gdzie spać, wiesz..
-Mogłaś przyjść do mnie! Zawsze ci pomogę! - powiedziała urażona.
-Oh, daj spokój. Byłam pijana, pamiętam wszystko jak przez mgłę!
-Więc.. skąd wiesz, że tego z nim nie zrobiłaś, hm? - była bardziej pewna niż kiedykolwiek.
-Nie!
-Ta, jasne... -
-To nie jest w tej chwili ważne - przerwałam jej.
-Więc co jest? Wiesz, że rozmawiamy już prawie dwie godziny? - zapytała.
-Co? Cholera - oblizałam usta. - Muszę iść, ale mam jeszcze jedno pytanie.
-Tak?
-Czy z April wszystko w porządku?
-Oh, tak, znasz jej rodziców.. - powiedziała.
-Yep, jest szczęściarą - kiedy to powiedziałam usłyszałam klucz w drzwiach. - Muszę iść, zadzwonię do ciebie jutro i powiedz April, że ze mną wszystko w porządku.
Po tym się rozłączyłam.
-Vanille? - usłyszałam męski głos.
-Tak? Jestem tutaj.
Wszedł do pokoju i rozejrzał się.
-Widzę, że niczego nie zepsułaś.
Zaśmiałam się.
-Tak, powinieneś być ze mnie dumny - uśmiechnęłam się. - Ale powinniśmy porozmawiać.
-O czym?
-Sprawy.. - powiedziałam wolno. - Patrz, wiem, że nie mogę zostać tu na zawsze, bo jestem dla ciebie kolejnym problemem i możesz się źle czuć, kiedy ktoś zawsze jest w twoim domu.. Rozumiem - podszedł do mnie i położył palec na moich ustach.
-Nie mów tak, shawty - wyszeptał. - Zostań tak długo, jak chcesz, nawet jeśli to oznacza, że na zawsze. Nie martw się o pieniądze. Wiesz, wszyscy musza mieć takie miejsce, gdzie czują się dobrze i wiesz, że nie chcesz teraz wracać do domu, nie jesteś gotowa. Chcę sprawić, żebyś poczuła się bezpiecznie, jak w domu. Po prostu się nie przejmuj. W zamian chcę twojego uśmiechu, okej?
Skinęłam głową zszokowana.
-I nie zadawaj mi pytań, dlaczego taki jestem. Po prostu jestem - mrugnął do mnie. - I nie myśl za dużo, to naprawdę pomaga.
-Ale.. nic o mnie nie wiesz.. - szepnęłam.
-Mamy całą noc, skarbie - uśmiechnął się łobuzersko.




Hej, tu Vans. Co sądzicie o Justinie? Naprawdę jest taki dobry, na jakiego wygląda? A może po prostu udaje? Zapytajmy Kamili :)
~@BelieberVans

____________________
komentujcie! :)

2nd chapter

          Justin's POV:



          Nie mogłem spać w nocy. Myślałem o Vanille, o wczorajszym dniu. Obudziłem się z okropnym bólem głowy, nawet nie wiem czym był spowodowany.. Nie mogłem się ruszyć. Czułem się jak sparaliżowany. Każda część mojego ciała bolała mnie. Dawno się tak nie czułem. Zauważyłem, że Vanille zniknęła. Byłem zmieszany.. Zacząłem się zastanawiać dlaczego chciała się zabić. Co się stało. Chcę jej jakoś pomóc.
          Poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Poczułem jak kropelki wody delikatnie masują moje ciało. Potrzebowałem tego. Wyszedłem spod prysznica i wytarłem się ręcznikiem. Założyłem czarne spodnie, białą bokserkę i zszedłem na dół.
-Dzień dobry, Justin – usłyszałem ciepły głos Vanille. Jadła tosty.
-Ym, dobry, shawty – uśmiechnąłem się.
Chwila.. Coś mi nie pasowało. Skąd ona zna moje imię?
-Skąd znasz moje imię? – zapytałem zmieszany.
-Twój przyjaciel pytał się dzisiaj o ciebie. Spałeś i nie chciałam cię budzić, więc powiedział, że przyjdzie później.
-Lee – wyszeptałem.
-Słucham?
-Nie, nic – podszedłem bliżej i usiadłem na krześle. Zobaczyłem na talerzu kilka tostów, więc wziąłem dwa i zacząłem jeść. Byłem naprawdę głodny. – Nie jesteś w szkole?
-Kurwa! – wstała szybko od stołu i zaczęła biegać po domu, zbierając swoje rzeczy. – Nie mam książek! Zawieziesz mnie do domu?
-Skarbie, spokojnie. Jest sobota – zaśmiałem się.
-Boże.. Dlaczego to mi zrobiłeś? – odetchnęła z ulgą i wróciła do jedzenia śniadania.
-Wyglądałaś tak słodko – puściłem jej oczko.
-O, przestań – pokręciła głowa zdezorientowana.
Nic nie powiedzieliśmy. Skończyłem jeść i poczułem, że to jest ten czas, kiedy muszę się jej zapytać o wczoraj. Musiała mi wytłumaczyć co się stało. Uratowałem ją i potrzebowałem wyjaśnień. Nie jestem zbyt cierpliwy, więc przeszedłem do rzeczy.
-Więc, um, dlaczego chciałaś się zabić? – spojrzałem na nią z powagą.
-Długa historia.. – pokręciła głową.
-Mamy czas – złapałem ją za rękę i usiedliśmy na kanapie.
-Okej, więc.. Pokłóciłam się z moim ex-chłopakiem. Zerwaliśmy i musiałam się jakoś wyżyć. Musiałam się odstresować – przygryzła dolną wargę. – Poszłam z moją najlepszą przyjaciółką na imprezę. Było niesamowicie. Poznałyśmy tam dużo ludzi. Kilku chłopaków zaczęło nas upijać. Straciłyśmy kontrolę i piłyśmy bez umiaru. Byłyśmy pijane w trupa. Nie myślałyśmy trzeźwo. Spędziłyśmy na tej imprezie około 4 godziny. Potem poszliśmy do sklepu. Chcieliśmy kupić alkohol, ale nie mieliśmy pieniędzy. Więc pomyśleliśmy, żeby go ukraść. I to się stało. Zrobiliśmy to. Chłopacy byli bardzo pijani i zaczęli nas rozbierać. Chcieli nas zgwałcić.. April, moja przyjaciółka i ja byłyśmy bardzo przerażone. Potem usłyszałyśmy znany nam dźwięk. Policja. Wzięli nas do radiowozu i zawieźli do naszych domów. Kiedy stałam przed drzwiami mojego domu czułam się okropnie. Nigdy się tak nie zachowywałam. Imprezowałam, fakt, ale nie tak ostro, jak wtedy. Nigdy tak bardzo nie chciałam być pijana.. Wiedziałam, że będą źli, zawiedzeni. Ale wtedy – oczy jej się zaszkliły. – Usłyszałam ‘Ona nie jest naszą córką’ Wiesz jak się poczułam? Wybuchłam płaczem. Zaczęłam ich błagać, żeby nie wyrzucali mnie z domu. Tak bardzo chciałam pójść do swojego pokoju, rzucić się na łózko i iść spać. Wiedziałam, że w tamtym momencie byłam nikim dla nich. Wzięłam kilka rzeczy i uciekłam. Zrozumiałam, że jestem nikim, nikt się o mnie nie martwi, nikt nie będzie mnie szukał, nikomu na mnie nie zależy. Zadzwoniłam do April i powiedziałam jej o moich planach. Była zbyt pijana, żeby zrozumieć co chcę zrobić. I wtedy znalazłam się na moście. Byłam gotowa do skoku, kiedy zobaczyłam ciebie. Zaczęłam się zastanawiać, że ktoś się martwi, ktoś zatrzymał jego samochód, by nie powstrzymać przed skokiem, ale ja wiedziałam, że muszę to zrobić. Udowodnić sobie, że umiem, że jestem do tego zdolna. Musiałam zniknąć. Zrobiłam krok naprzód i.. Moje ciało było takie lekkie. Nie martwiłam się o nic. Czułam, jak życie podchodzi coraz bliżej, kiedy moim jedynym pragnieniem było zginąć. Nagle poczułam czyjeś ręce oplatające moją talię. Resztę już wiesz.. – jej łzy spadły na ziemię. – Nienawidzę cię, że mnie uratowałeś, ale jestem bardzo wdzięczna. Naprawdę. Dziękuję ci.
-Nie wiem co powiedzieć.. – pokręciłem głowa. – Bardzo mi przykro z powodu twoich rodziców. Nie powinni tego zrobić. Rozumiem cię, ale jesteś strasznie młoda. Masz całe życie przed sobą. Nie warto tego tracić. Masz tylko jedną szansę. Jedno życie. Musisz je w pełni wykorzystać. Nigdy nie wiesz co się stanie. Nie zawsze będzie wesoło, ale zobacz, jaka będzie z tego satysfakcja, jak coś ci się uda. Jak wreszcie będzie ten szczęśliwy dzień. Zobaczysz, że było warto, że było warto to wszystko znosić. Nie poddawaj się. Jestem pewien, że ci wybaczą, bo jesteś ich córką. Może powiedzieli, co powiedzieli, ale zapewniam cię, nie mieli tego na myśli i że dużo ludzi się o ciebie martwi. Tak, uratowałem cię i zrobiłbym to znowu. Wiesz dlaczego? Bo zasługujesz, żeby żyć – przytuliłem ją z całych sił.
-Justin.. Ja.. Ja nie wiem co powiedzieć. Bardzo ci dziękuję. Dziękuję za wiarę we mnie – wtuliła się w mój tors. – Ale proszę, nie opuszczaj mnie teraz. Znam cię dopiero jeden dzień, ale wiem, że jesteś jedyną osoba, którą teraz mam – podniosła swoją głowę, tak, że mogłem zobaczyć jej proszące i pełne bólu oczy.
-Obiecuję, pomogę ci. Ale ty mi obiecaj, nigdy więcej prób samobójczych – oblizałem usta.
-Obiecuję – uśmiechnęła się.
-Dobra dziewczynka – odwzajemniłem uśmiech i pocałowałem ją w czoło.
          Muszę przyznać, że przeszła przez wiele złych rzeczy. Jest strasznie silna. Podziwiam ją, że była odważna zakończyć swoje życie. Zawsze myślałem, że ludzie, którzy chcą się zabić nie są silni. Chcą się pozbyć wszystkich problemów. Ale muszą być odważni by to zrobić. Nigdy więcej nie zobaczą swojej rodziny, przyjaciół. Nigdy nie wrócą..
          Teraz wiem, dlaczego chciała to zrobić. Myślę, że nie będę się z nią nudził. Jest strasznie interesującą osobą. Obiecałem jej, że jej pomogę i nigdy jej nie opuszczę.
          Zamierzam dotrzymać tej tajemnicy.





Hej :) Tu Kamila. Wiecie już, dlaczego Vanille chciała to zrobić. Justin jest taki kochany ndokwnmdfkonm *-* Co będzie dalej? Czy urodzi się między nimi uczucie? Zobaczymy! Vans, leggo!
~@avons_legend


Zostawcie komentarz :) Dzięki.

2/08/2013

1st chapter

Vanille’s POV:

Stałam na starym moście. Było około wpół do pierwszej w nocy, ale księżyc świecił bardzo mocno, więc mogłam wszystko dokładnie widzieć. Wiatr rozwiewał moje włosy. Nienawidziłam tego, ale byłam zbyt zajęta, żeby zwracać na to uwagę. Wolałam skupić się na wodzie. Bryza pchała fale w moją stronę. Nie mogłam uwierzyć, że mogę dostrzec całą perfekcję w jednej rzece. Każdy jej ruch był idealny. Żałowałam, że nie mogę mieć czegoś, co będzie mnie tak traktować.
Miałam na sobie tylko białą koszulkę, ale to nie miało dla mnie znaczenia w tamtym momencie. Nie myślałam czysto, bo po kilku drinkach czułam się oszołomiona. Myśli błądziły po mojej głowie. Dla wszystkich byłam nikim. I to mnie zabijało. Świadomość, że nie miałam nikogo, że wszyscy chcieli mojej śmierci. Byłam pewna mojej decyzji. Musiałam zrobić to dla świata, żeby uratować ich ode mnie. Byłam po prostu problemem, głupim przypadkiem, chorym psychicznie dzieckiem, którego nikt nie potrzebował…
Wzięłam głęboki oddech…
Nagle usłyszałam silnik samochodu. Zignorowałam to. Byłam już o krok od postawienia nogi naprzód, żeby pozwolić mojemu ciału swobodnie spadać do zimnej wody, żeby zapomnieć kim jestem. Usłyszałam, jak samochód zatrzymał się blisko mnie. Dźwięk otwieranych drzwi sprawił, że poczułam ciarki na całym ciele. Zamarłam.
-Hej! Co ty robisz? – usłyszałam głos za mną.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam niewyraźną osobę, chłopaka. Poznałam to po krótkich włosach i sposobie zbliżania się do mnie. Przestraszyłam się, więc zrobiłam krok naprzód i… Straciłam kontrolę. Nie czułam już wiatru. Zamknęłam oczy. Tak właśnie miało być. Nigdy bym nie zrobiła tego na własną rękę. Pomógł mi. Niech Bóg go błogosławi.
Poczułam zimną falę na całym moim ciele. Próbowałam wziąć oddech, ale było już za późno. Woda wypełniała moje płuca po brzegi i wiedziałam, że nie ma już ucieczki. „Chciałaś tego” –usłyszałam głos w mojej głowie. Skinęłam głową i zatrzymałam opór.
Naraz ktoś złapał moją rękę i pociągnął mocno. Poczułam wiatr na twarzy, ten sam co wcześniej, ale znacznie zimniejszy. Nie potrafiłam nawet otworzyć swoich oczu. Nie mogłam sobie wybaczyć, że byłam tak blisko od swojego celu. Ktoś położył mnie na trawie. Ręce na mojej klatce piersiowej wywołały u mnie wyplucie litrów wody. Kiedy przestałam się dusić, otworzyłam powoli oczy i ukazała mi się twarz męska. Usiadłam i przytuliłam swoje nogi ze strachem w oczach. Wyciągnął do mnie rękę. Poruszyłam się trochę.
-Nie  – powiedziałam ochrypłym głosem. Nadal miałam wodę w płucach.
Nic nie powiedział, tylko położył się na trawie, patrząc w gwiazdy. Nie widziałam w nim zmęczenia. Jego spojrzenie było bardzo ożywione. Przełknęłam głośno ślinę. Na ten dźwięk odwrócił głowę w moją stronę i oblizał usta. Był cały mokry. Obserwowałam go uważnie. Miał piękne, brązowe oczy.
-Powinnaś pojechać do domu. Podwieźć cię?  – przerwał ciszę.
-Ja.. Ja nie mam domu – powiedziałam i przygryzłam moją dolną wargę.
-No dalej – wstał, pomagając mi zrobić to samo.
-Ale.. – próbowałam coś powiedzieć, ale zostałam uciszona krótkim „shhhhh..”
Chłopak zdjął kurtkę i założył ją na mnie. Przypomniałam sobie, że byłam prawie naga i poczułam, jak moje policzki robią się ciepłe. Wiedział, że jestem w szoku , więc wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę drogi, gdzie zostawił swój samochód. Kiedy tam dotarliśmy, przerwał ciszę.
-Wejdź – mogłam zauważyć uśmiech na jego twarzy.
-Nie mam domu, zapomniałeś? – powiedziałam niepewnie.
-Nie zapominaj, że ja mam – uśmiechnął się, bo stałam z otwartymi ustami, nie wiedząc co powiedzieć.
Zbliżył się i wyszeptał.
-Uratowałem cię, zaufaj mi, nie chcę ci zrobić krzywdy – powiedział z powagą w głosie.
-Um.. Nie wiem, zawsze możesz być psychopata, albo cokolwiek – powiedziałam wolno, spoglądając w jego oczy.
-Po prostu wejdź, proszę – pokiwałam głową i pozwoliłam mu otworzyć drzwi od samochodu. Usiadłam i chwilę później on zrobił to samo.
-Jak masz na imię, shawty?  – zapytał, odpalając silnik. Odwróciłam głowę w jego stronę.
-Um.. Vanille – nigdy nie słyszałam, żeby ktoś tak się nazywał.
-Kochane imię – powiedział i włączył radio. Zarumieniłam się. Usłyszałam muzykę i moje ciało zaczęło mimowolnie kołysać się w rytm. – Jesteś pijana, wiesz? – zachichotał.
-Nie obchodzi mnie to. Chcę umrzeć – schowałam twarz w moje dłonie, biorąc głęboki oddech. Nic nie powiedział, Była cisza pomiędzy nami na chwilę i nie mogłam jej znieść. Musiałam poczuć czyjś głos. – Czemu jesteś taki cichy? Mam na myśli, nie chcesz ze mną rozmawiać, czy co?
-Nie możemy rozmawiać – oblizał swoje usta. – Nie kiedy, jesteś w takim stanie.
-Jakim? – zapytałam, bacznie obserwując każdą jego reakcję.
-Za dużo pytań, kochanie – powiedział delikatnie.
Po tym, jak zatrzymał swój samochód, zauważył, że zasnęłam. Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni, gdzie położył mnie na łóżku w jego kurtce. Usłyszałam, że zaczął odchodzić.
-Nie idź – szepnęłam.
-Co? Dlaczego? – zapytał zszokowany.
-Chodź.
-Okej.. – odpowiedział zaskoczony moim zachowaniem i położył się obok mnie. Czułam jak jego ciepłe ciało sparaliżowało. Wiedziałam, że czuł się dziwnie w tej sytuacji.
W każdym razie, byłam zbyt zmęczona, żeby myśleć o nieznajomym obok mnie.






Aye! Tu Vanessa. Jak wrażenia? Musiałam jakoś zacząć.. MAM NADZIEJĘ, ŻE DOWIE SIĘ WIECEJ O OBCYM...... A może nie jest w niebezpieczeństwie? A może jest? To Kamili wybór. Mam nadzieję, że się podoba :)
~@BelieberVans

2/02/2013

Wstęp

~Vans i Kamson


Main Characters:

Vanille Willson

Justin Bieber

April Wayne

Lee Jackson 

Leah Dowell



  We're just getting startedd

One decision can change your all life.
so watch out with who you're hanging out.